Piotr Wojciechowski z tytułem Warszawski Twórca!

0

Piotr Wojciechowski otrzymał Nagrodę m.st. Warszawy w kategorii Warszawski Twórca!

Jego najnowsza książka – “Przebierańcy i przechodnie. Opowiadania warszawskie”  ukazała się nakładem Biblioteki Słów.

Laudacja Janusza Drzewuckiego, przewodniczącego jury, na cześć laureata:

Urodził się w Poznaniu, maturę zdał w Lublinie, na studia (geologiczne) najpierw pojechał do Wrocławia, a potem (reżyserskie) do Łodzi, w roku 1964 zadebiutował jako autor sztuki Powrót komety Halleya wystawionej przez studencki teatr w Krakowie. A jednak całe jego pisarskie życie związane jest z Warszawą. Tutaj studiował dziennikarstwo, tutaj w roku 1967 wydał pierwszą książkę – powieść Kamienne pszczoły, zapewne nieprzypadkowo entuzjastycznie przyjętą przez Jarosława Iwaszkiewicza. Podobnie jak Iwaszkiewicz, Piotr Wojciechowski uprawia zarówno sztukę powieści, jak i sztukę opowiadania. Już jego wczesne powieści takie, jak Czaszka w czaszce i Wysokie pokoje oraz tom opowiadań Ulewa, kometa i świński targ spotkały się z gremialnym wręcz uznaniem krytyki, która doceniła epicki talent pisarza, jego narracyjne mistrzostwo, finezję z jaką skonstruował własny – jedyny w swoim rodzaju – świat: z rzeczywistości i wyobraźni, z historii i ze współczesności, tyleż przyjazny, co niebezpieczny.

Jak na prozaika nawiązującego do najlepszych tradycji polskiej prozy przystało, Wojciechowski co kilka lat zabierał nas w literacką podróż, w trakcie której poznawaliśmy kolejne zakątki wykreowanego przez niego w czasie i w przestrzeni świata, ale także w głąb samych siebie; ano właśnie: poznawaliśmy samych siebie – my, Polacy (jako naród i społeczeństwo) i my, Polacy (po prostu ludzie), każde z nas z osobna – nasze te same i nie te same prawdy i kłamstwa, ale także tajemnice. Bo właśnie ten pisarz zainteresowany był i jest zarówno tym, co wspólne, jak i tym, co jednostkowe, tym, co społeczne i tym, co indywidualne, ty, co uniwersalne, powszechne i tym, co wyjątkowe oraz przypadkowe. Z książki na książkę – nie bez przyjemności wymieniam tytuły jego utworów ogłoszonych pod koniec XX wieku, a zatem Wiatr schwytany w lustro, Obraz napowietrzny, Szkoła wdzięku i przetrwania, Harpunnik otchłani czy Półtora królestwa ze znaczącym podtytułem „opowiadania beskidzkie” – zaprzyjaźnialiśmy się z bohaterkami i bohaterami jego utworów, ale także z narratorem tego świata, raz prawie już znajomego, kto wydał się nam kimś z ulicy naszego miasta, innym razem zagadkowego, kto jakby nas unikał, ukrywał się przed nami, trzymał się wobec nas na dystans.

Nie inaczej w XXI wieku, gdy pisarz podarował nam: Doczekaj nowiu, Tratwę manekina, Strych Świata oraz w roku ubiegłym Przebierańców i przechodniów – jedyny w swoim rodzaju zbiór „opowiadań warszawskich” współtworzących coś na kształt opowieści w opowiadaniach. Poznając centrum i peryferie świata przedstawionego przez tego autora, raz czujemy, że jesteśmy u siebie, w swoim mieście, w swoim domu, innym razem, że jesteśmy gdzieś, gdzie być nie powinniśmy, gdzie nas nie chcą, gdzie nas nie wyglądają. Zupełnie jak w życiu.

Proza Piotra Wojciechowskiego fascynuje. Z jednej strony fascynuje wyobraźnia pisarza, który stworzył świat z imaginacji, ale przecież zakorzeniony w naszej realności, natomiast z drugiej – intryguje wirtuozeria z jaką pisarz opisuje otaczającą nas, sprawdzalną rzeczywistość, zarówno obyczajową, jak i polityczną. Nie ulega wątpliwości, że proza tego twórcy urzeka i uwodzi tzw. głębszym znaczeniem. To, co pisarz mówi pełnym głosem nie jest wcale ważniejsze od tego, co mówi półgłosem, zaś to co mówi nie wprost okazuje się równie istotne, jak to co mówi wprost. W tej prozie, w tym powieściowym świecie: tu i teraz znaczy także zawsze i wszędzie. I odwrotnie, rzecz jasna. Co więcej, ta proza zdumiewa także pod względem wielości zastosowanych środków artystycznych. Pisarz w opowiadaniach i powieściach korzysta z dobrodziejstw prozy współczesnej i historycznej, sensacyjno-kryminalnej i psychologiczno-społecznej, fantastycznej i obyczajowej, z równą swobodą sięga po parodię i persyflaż, a także groteskę i impresję. Potrafi jak nikt rozbudzić ciekawość czytelnika, przykuć jego uwagę. W pisanych z niezwykłą językową maestrią zdaniach jest władny zakląć świat, w którym żyjemy z dnia na dzień, z roku na rok, ale również świat, w którym być może żyliśmy, w którym być może żyć będziemy.

Zastanawiając się nad miejscem Piotra Wojciechowskiego w historii współczesnej literatury polskiej, a jest to ponad wszelką wątpliwość miejsce wysokie, musimy pamiętać, że jego twórczość jest wielogatunkowa, różnorodna. Na dorobek tego pisarza składają się przecież nie tylko książki – z braku lepszego określenia – dla dorosłych, ale także dla dzieci i młodzieży, dla przykładu Lew koloru marchewki, Autobus spóźnialskich, Z kufra pana Pompuła czy Skrzypce wiatrem poruszone, a także scenariusze filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych, scenariusze musicali i widowisk plenerowych. A przecież jest on także eseistą, autorem tomów Prawo tyraliery oraz Czy się opłaca mieć duszę, a ponadto felietonów wygłaszanych podczas Biesiad Literackich, organizowanych w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć, że twórca był członkiem Związku Literatów Polskich aż do rozwiązania w stanie wojennym, zaś w pamiętnym roku 1989 współzałożycielem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Przed laty w jednym z wywiadów wyznał: „W literaturze najważniejsze jest budowanie siebie”, a zatem budując siebie pisarz nieustannie się rozwija, zmienia i kształtuje. Nie byłby więc sobą, gdyby nie zaskoczył nas raptem dwa lat temu, wydając – prozaik z krwi i kości! – tom poezji Chleb z deszczem. Kto sięgnie po ten zbiór, przekona się że pisał on wiersze już w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, a zatem przez całe życie.

Przyznając nagrodę i tytuł Warszawskiego Twórcy panu Piotrowi Wojciechowskiemu, chcemy powiedzieć pisarzowi – komuś, kogo książki czytamy z pasją od lat – że wiemy jaką jest znakomitością literacką i jak wybitnym jest obywatelem Warszawy. Ale chcemy też wyrazić naszą radość, że żyjemy i pracujemy w tym samym co on mieście, że widząc go na ulicy naszego miasta możemy mu z uśmiechem powiedzieć po prostu: dzień dobry, dobry wieczór!”

Brak komentarzy

Możliwość komentowania jest wyłączona.