W numerze 12/20 „Tygodnika Angora” Jan Tomkowski, prof. w Instytucie Badań Literackich PAN, historyk literatury, recenzuje książkę Piotra Wojciechowskiego Przebierańcy i przechodnie:
Książki, których nie wydały duże i wpływowe oficyny, mają dziś naprawdę ciężkie życie. A przecież to dzięki takim wydawnictwom jak choćby Biblioteka Słów możemy przeczytać na przykład zbiór nowel Przebierańcy i przechodnie Piotra Wojciechowskiego. Klasyk polskiej prozy XX wieku, autor znakomitych powieści Czaszka w czaszce, Wysokie pokoje, Harpunnik otchłani, a także opowiadań i felietonów, ponadto reżyser i scenarzysta, powraca kolejną książką, której nie powinniśmy w żadnym wypadku przeoczyć. Kto zna wcześniejsze utwory autora, prawdziwego mistrza wyobraźni, który pozwalał swoim bohaterom wsiąść do paryskiego metra, by zajechać prosto na Krupówki, odnajdzie tu pewne ślady w zasadzie porzuconego już świata. Gdzieś przemknie nam Tamara Znicz, jak zawsze fascynująca i tajemnicza. Przeszłość odciska się niczym pieczęcie Admiralicji na używanej nadal pościeli. A Dima, który przywędrował zza wschodniej granicy, czy nie przywodzi na myśl Dymitra Łazura, bohatera pierwszych książek Piotra Wojciechowskiego?
Przebierańcy i przechodnie noszą podtytuł Opowiadania warszawskie i jest to w moim odczuciu najzupełniej mylny trop – ścieżka, która prowadzi donikąd, chwyt w literaturze najnowszej zresztą nierzadki. Opowiadania? Ależ nie, bo biada czytelnikowi, który zechciałby poprzestać na lekturze jednego czy dwóch utworów, skoro w każdym z nich powracają rozpoczęte już wątki, łączą się opisane wcześniej epizody, a nawet wyjaśniają się pewne tajemnice, których obecność nadaje fabule niepowtarzalny rytm. Wyłaniająca się z nich całość nie przypomina rzecz jasna klasycznej powieści, raczej już narracyjny labirynt, w którym czytelnik gubi się i odnajduje z niemałą radością. Tak wygląda literatura, dla której wyznaczniki gatunkowe są zaledwie pretekstem.
(…)
„Książkę Piotra Wojciechowskiego wydała Biblioteka Słów, czyli firma, która ma w swej ofercie również dwie interesujące powieści w przekładzie Miłosza Waligórskiego. Pierwsza z nich, chyba ciekawsza, to Sabo się zatrzymał Oty Horvata, serbskiego pisarza średniego pokolenia, autora kilkunastu książek, który mieszka obecnie we Florencji. Chciałoby się powiedzieć, że wybrane miejsce pobytu w jakiś sposób zobowiązuje, zachęca do refleksji nad stanem kultury europejskiej, zarówno tej najszlachetniejszej, jak i masowej. Mnóstwo tu więc aluzji do literatury, fotografii, filmów Tarkowskiego, muzyki Bacha, Rachmaninowa i… Dark Side of the Moon grupy Pink Floyd. Nie brak odwołań do historii najnowszej, wprawdzie znanej u nas dzięki mediom, ale czy gruntownie przemyślanej? W formie rzekomego wywiadu proza Horvata łączy zręcznie elementy fabularne i eseistyczne, na pewno nie ma w niej gotowości do kompromisu z rozleniwionym czytelnikiem, który lubi wartką fabułę, sensacyjne epizody i uproszczone schematy narracyjne.
Peter Balko, słowacki prozaik i poeta młodego pokolenia, znany jest czytelnikom „Literatury na Świecie”, która zaprezentowała jego twórczość już kilka lat temu. Wtedy w Loszoncu to też powieść, może mniej dojrzała niż Sabo się zatrzymał, ale na pewno zasługująca na lekturę. Proza trochę surrealistyczna, a trochę groteskowa, bliższa literaturze czeskiej ostatnich lat niż poszukiwaniom naszych rodzimych autorów. Może więc inspirująca dla polskiej publiczności, która wysiłki południowych sąsiadów nie zawsze doceniała (Kundera i Hraba to bodaj wyjątki, bo przecież ich rywale już nie zdołali się zadomowić w naszej świadomości). Czechów czytaliśmy zresztą znacznie chętniej niż Słowaków, więc może pora, by odrobić narastające z upływem lat zaległości?
Goniąc za zachodnimi, głównie anglojęzycznymi bestsellerami, nie zapomnijmy i o twórczości naszych najbliższych sąsiadów. Powinniśmy ją znać, choć wielu wydawców książek czeskich, słowackich czy rosyjskich po prostu unika. To samo, niestety, powiedzieć można o czytelnikach idących dosyć bezmyślnie za najnowszą modą…”
Brak komentarzy
Możliwość komentowania jest wyłączona.